Ministerstwo Finansów uspakaja, że mimo ogromnych wydatków i ulg na walkę z kryzysem, osiągnięcie konstytucyjnej granicy zadłużenia Polsce nie grozi, bo mamy wystarczający bufor bezpieczeństwa. Czy aby na pewno?
Tu fragment artykuł w Pulsie Biznesu:
Art. 216 Konstytucji mówi, że dług publiczny nie może przekroczyć 3/5 PKB. Gdyby relacja długu publicznego do PKB przekroczyła 60%, rząd zobowiązany jest wprowadzić restrykcje zapobiegające dalszemu zadłużaniu.
Warto jeszcze przypomnieć, że oprócz konstytucyjnego limitu zadłużania, jest jeszcze ustawowy próg ostrożnościowy na poziomie 55%, ale tu rzad bez problemu może zrobić to samo, co rząd PO-PSL zrobił z ostrożnościowym progiem 50% – skasować.
W 2019 roku, relacja długu publicznego do PKB oczekiwana jest na poziomie ok 47%. Oczywiście, jak można przeczytać w Konstytucji, sposób obliczania PKB i długu określa ustawa, a tam rzad może sobie ustalić już co chce, wyłączając zadłużenie niektórych podmiotów publicznych. Załóżmy, że w 2019 dług wyniósł 1065 mld PLN, a nominalne PKB 2265 mld PLN, co daje właśnie 47%.
Skupmy się jednak, na tym, jak może kształtować się ta relacja pod koniec roku. „Tarcza antykryzysowa” ma niby mieć siłę uderzeniową 212 mld zł, jednak w rzeczywistości wydatki rządowe będą niższe. Szacuje się, że „tarcza antykryzysowa” spowoduje deficyt budżetowy na poziomie 60 mld zł. Jednak jest bardzo prawdopodobne, że dochody budżetowe spadną w związku z recesją i rzeczywisty wzrost długu wyniesie 100 mld. Wtedy mielibyśmy już ok 1160 mld PLN długu publicznego.
Obecny budżet został zbudowany na założeniu realnego wzrostu PKB na poziomie 3,7% oraz inflacji 2,5%. Założenia PKB są jednak w obecnym momencie niewiarygodne.
Przy ponad miesięcznym zatrzymaniu gospodarki, a później powolnym rozruchu gospodarki, przy którym padnie wiele firm i wzrośnie bezrobocie, w tym roku trzeba się liczyć z dwucyfrowym spadkiem PKB – na przykład 15%. Niektórych może szokować, ale w ujęciu nominalnym, jest to PKB z roki 2016 – a wtedy przecież nie było kryzysu, gospodarka kręciła się na normalnych obrotach, bezrobocie spadało.
Uwzględniając zatem spadek nominalnego PKB o 15%, a więc do poziomu 1925 mln i przy wyliczonym wcześniej wzroście zadłużenia do poziomu 1160 mld PLN, relacja długu do PKB wynosi 60,3%, a więc przekracza konstytucyjny próg, który uniemożliwia rządowi dalsze zadłużanie…
Powyższe założenie jest nieco uproszczone o inflację, która zwiększa dochody budżetu oraz nominalne PKB, ale z drugiej strony – wyższa inflacja, to też wyższe kursy walutowe, a co za tym idzie, większe zadłużenie zagraniczne.
Zadłużenie zagraniczne szacowane jest na ok 80 mld USD. W 2019 roku mielismy kurs średni dolara na poziomie 3,85 zł . W połowie marca dolar kosztował już 4,30, a przecież nie można wykluczyć, że będzie po 4,50 zl. W takim przypadku zadłużenie może wzrosnąć o dodatkowe 50 mld zł…
Jak widać zatem, poduszka bezpieczeństwa co do zadłużenia Polski może być iluzoryczna, bo skala chaosu gospodarczego jest nieznana, ale na pewno obecne założenia budżetowe nie są już w tym momencie realne. Jeśli rzad nie zniesie barier biurokratycznych w czasach recesji i niepewności uwolniłaby ukryty potencjał gospodarczy Polaków, to należy oczekiwać dwucyfrowego spadku PKB (i zrostu bezrobocia). A jeśli nawet w 2020 roku rzad zwiększy zadłużenie nie przekraczając 60% PKB, to w roku 2021 będzie miał już bardzo ograniczone pole manewru…
Na koniec warto jeszcze zaznaczyć, że już teraz łamany jest konstytucyjny zakaz zadłużania się rządu w Narodowym Banku Polski. Rząd omija zakaz, wykorzystując banki komercyjne jako pośredników w zadłużaniu się u NBP.
A NBP nawet się za bardzo z tym nie kryje, że będzie skupował rządowe obligacje. Szczegóły w linku poniżej…
Autor: Bartłomiej Krzych
www.panbartek.pl